eBookowa rewolucja oczami CEO Kobo, Michaela Serbinisa
Dyrektor generalny Kobo, Michael Serbinis, jest przekonany, że eBooki zmienią wszystko w branży wydawniczej. W wywiadzie, jakiego udzielił kanadyjskiemu CNC, czytamy o tym, co myśli na temat cen eCzytników, przyszłości autorów, jak i wojnie o dominację na rynku. Czego jeszcze możemy się dowiedzieć od CEO Kobo?
Wszystko idzie zgodnie z planem
Michael Serbinis był w gronie tych, którzy wieszczyli już na początku roku, że jeszcze w 2010 doczekamy się eCzytników w cenie 100$. Ostatnio Kobo zeszło z ceną za swój produkt do poziomu 129$, ale ponoć wszystko idzie zgodnie z planem i jeszcze przed Sylwestrem ktoś zdecyduje się na kolejną obniżkę.
Jednocześnie Serbinis zwraca uwagę, że iPad od Apple'a wcale nie wpłynął na zmniejszenie popytu na eCzytniki. Nie jest to wynikiem jedynie różnicy cenowej, ale też faktu, że chcemy mieć urządzenie, na którym nie będzie wielu migających ikonek, które odciągałyby nas od lektury.
Dyrektor generalny Kobo nie uważa, by któryś z graczy poważnie dopłacał do sprzętu, aczkolwiek mówi o tym, że wiele firm, które nie miały zaplecza w postaci współpracującej z nimi księgarni, nie ma już na rynku.
eBooki rozwijają się szybciej, niż się spodziewano
Jak mówi w wywiadzie, gdy rozpoczynali program pilotażowy w Indigo, spodziewali się, że eBooki będą stanowić koło 2-3% rynku - za pięć lat. Tymczasem już teraz najwięksi wydawcy donoszą, że sprzedaż wyniosła eBooków to około 9% w pierwszym kwartale tego roku, więc można się spodziewać, że pod koniec roku będzie to wartość z zakresu 12-15%, a wszystko dzieje się znacznie szybciej, niż się spodziewano.
Jako źródła sukcesu Serbinis wskazuje sporą ilość treści dostępnych w formacie cyfrowym (po czym poznajemy, że nie interesuje się rynkiem polskim), a także jakość, jaką oferują ekrany E-Ink. Również i konsumenci są gotowi na publikacje elektroniczne, bo przecież od dawna w takiej formie dostają muzykę.
Serbinis mówi o rywalizacji na rynku, upatrując w Kobo przyczyny znacznych obniżek cenowych, jakich świadkami byliśmy niedawno, choć my wskazywalibyśmy raczej na nooka od Barnes & Noble. Dyrektor generalny postrzega w tym momencie Kobo jako Dawida na rynku Goliatów.
Nowe możliwości autorów
CEO Kobo podkreśla rolę, jaką będzie odgrywał self-publishing, czyli samodzielne wydawanie swoich tytułów przez autorów. Zwraca jednak uwagę na to, że należy rozważyć, czy niezależny autor będzie w stanie przeprowadzić odpowiednią akcję marketingową lepiej niż wydawca - bowiem to będzie największym kosztem związanym z produkcją nowej książki.
Serbinis sugeruje, że wydawcy będą się decydować na wydanie najpierw eKsiążki w przypadku niektórych autorów, by obserwować, jak zostaną one przyjęte przez rynek - by nie utopić milionów dolarów w publikację, która odnotuje zwroty na poziomie 50%.
Będziemy prawdopodobnie świadkami częstszej zmiany wydawców przez poszczególnych autorów, jeśli uznają, że ich dawny partner nie stara się specjalnie promować ich utworów. Równie możliwy jest scenariusz, w którym wydawcy będą starali się podpisywać umowy z niezależnymi twórcami, którzy odnieśli sukces - ponoć ma to już miejsce w przypadku książek w Amazonie.
Jak na (r)ewolucję przygotowani są wydawcy?
Dyrektor generalny Kobo mówi, że na początku ich działania negocjacje w sprawie pozyskania treści od dużego wydawcy trwały 6 miesięcy. Obecnie takie umowy podpisuje się nawet w 6 dni. Wiele wydawnictw książkowych jest zarządzanych przez wielkie medialne konglomeraty, które mają w swoim portfelu również i wydawnictwa muzyczne - więc wiedzą, co się stało w przypadku tamtego rynku i nie chcą powtórzyć tego błędu.
Dla Kobo zaś, jak mówi Serbinis, najważniejsze jest pozostawanie otwartymi, dlatego też starają się nie przywiązywać użytkownika tylko do ich własnego urządzenia, jak robi to Amazon. A dzięki obsłudze DRMu od Adobe, czytniki Kobo mogą również współpracować z bibliotekami, które oferują wypożyczanie eKsiążek.